„Dżentelmen w Auschwitz”. Jak Ajax stracił jedną ze swoich pierwszych gwiazd
Zdobywając pięć tytułów mistrzowskich w latach 30. XX wieku Ajax Amsterdam wkroczył na ścieżkę sukcesów, którą podążać miał już zawsze. Fundament pod erę triumfów w poprzednim dziesięcioleciu położył na „Drewnianym Stadionie” żydowski skrzydłowy, który był „Davidem Beckhamem swoich czasów”. Po wybuchu II wojny światowej stracił wszystko – futbol, rodzinę i życie.
Zmiany w Europie na przełomie XIX i XX wieku napędzały migrację do Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza po wojnie secesyjnej. Wcześniej, mające dzisiaj status światowego mocarstwa państwo budowali głównie Anglosasi, Francuzi i Holendrzy, którzy tłumnie osiedlali się na nowym kontynencie, dając początek amerykańskiej kulturze. Prawdopodobnie wśród tego społecznego tygla odnaleźć można było ślady drzewa genealogicznego Eddy`ego Hamela, dla którego powrót na ziemie przodków okazał się wyrokiem śmierci.
Współcześni Holendrzy dzielą swój kraj pod względem geograficznym dwutorowo – mają zarówno stolicę, w postaci Hagi, jak i „najważniejsze miasto”, jakim jest Amsterdam, który pod koniec XIX wieku przeżywał drugi w swojej historii rozkwit ekonomiczny. Budowa Kanału Północnego, cieśniny pomiędzy północno-wschodnią Irlandią a Wielką Brytanią, łączącą Morze Irlandzkie z Oceanem Atlantyckim, była katalizatorem powstania portu we wschodniej części metropolii. To właśnie stąd w rejs wypływały pełne emigrantów statki zmierzające do Ameryki Północnej. To również do tego portu prawdopodobnie zawinął parowiec z Eddym Hamelem na pokładzie.
Eddy Hamel był amerykańskim żydem, urodzonym w 1902 roku w Nowym Jorku, gdzie mieszkał przy Uper East Side na Manhattanie, dokąd jego rodzice – Ewa i Mosze – przybyli rok przed jego narodzinami. Mosze, zajmujący się wcześniej szlifowaniem diamentów pracował w pocie czoła, by wyżywić rodzinę, jednak jego amerykański sen szybko się zakończył. Sześć miesięcy po pojawieniu się syna wszyscy wrócili w dawne rejony, zamieniając Nowy Amsterdam, jak niegdyś nazywano Nowy Jork, na faktyczny „nowy” Amsterdam. Motywacje ich powrotu do Europy nie są znane, ale skromny życiorys Eddy`ego – bardziej Holendra niż „Jankesa” – odtworzyć można głównie na podstawie dwóch źródeł. Jednym z nich jest książka Simona Kupera – „Ajax, the Dutch, the War” – w Polsce wydana pod tytułem „Futbol w cieniu Holokaustu”. Drugim, bardziej osobistym, są relacje Leona Greenmana.
Leon Greenman, Brytyjczyk o żydowskim pochodzeniu był jedynym Anglikiem, który w trakcie II wojny światowej trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Gdy udało mu się potwierdzić przed Niemcami swoją tożsamość, dla jego rodziny było już niestety za późno. Jego dzieci i żona zginęli tuż po dotarciu do Oświęcimia. Los połączył go jednak z Hamelem. Od tej pory trzymali się razem, będąc dla siebie rodziną zastępczą.
***
Nadzieje Adolfa Hitlera by NSDAP w wolnych wyborach osiągnęła wynik pozwalający na samodzielnie sprawowanie władzy przez lata okazywały się płonne. Ostatnie niemieckie bastiony polityczne okazywały zachowanie resztek zdrowego rozsądku, sprzeciwiając się celom jak i brutalnej walce tej partii w dążeniu do władzy. Kraj pogrążony był jednak w kryzysie. Rozbite i nie mogące się porozumieć elity demokratyczne nie uchroniły ojczyzny przed kolejnym kryzysem gabinetowym, co skończyło się mianowaniem Hitlera w 1933 roku kanclerzem. To moment przełomowy dla Republiki Weimarskiej i – pośrednio – życia Eddy’ego Hamela, który w tym samym roku, nieświadomy swojej przyszłości, pisał felietony o futbolu. – Pierwszy prawdziwy mecz piłki nożnej, jaki widziałem jako młody chłopak, został rozegrany na boisku AFC. – przeczytać można było w jednym z nich.
***
Hamel zarejestrowany został w pierwszej drużynie Ajaxu 1 września 1922 roku. Mieszkał m.in. przy ulicy Amstelkade 69, która była częścią zamożnych obszarów południowej części miasta a nie środkowo-wschodniej dzielnicy zamieszkiwanej przez Żydów. Jak dywagował Kuper w swojej książce, przybysze ze Stanów Zjednoczonych byli prawdopodobnie pierwszymi właścicielami zajmowanego mieszkania, bowiem architektoniczne detale budynku – krzywizna ścian, okucia balkonów czy charakterystyczny witraż – były typowe dla tzw. szkoły amsterdamskiej, cechującej budownictwo początku lat dwudziestych ubiegłego wieku. Założony w 1900 roku AFC Ajax już wtedy miał silną pozycję. Jego zawodnicy też musieli taką mieć.
Miejscowi nazywali go „Belhamel”, co w holenderskim tłumaczeniu ma dwuznaczny, choć podobny znaczeniowo charakter – „przywódcy” lub „wodzireja”. W relacjach świadków epoki Hamel był solidnym piłkarzem. Wim Anderiesen, środkowy obrońca Ajaxu z tamtych lat wymieniał go w składzie najsilniejszej jedenastki, w której przyszło mu grać. Według wydawanego kilkadziesiąt lat po jego śmierci dla izraelskiej społeczności magazynu „Nieuw Israelitisch Weekblad”, zawodnik ten był blisko gry dla holenderskiej kadry narodowej w latach trzydziestych.
Z kolei Deetje van Minden, żydowski fan zespołu wspominał go jako „niezwykle sympatycznego i popularnego gracza”. Był pierwszym piłkarzem Ajaxu o amerykańskich i żydowskich korzeniach oraz pierwszym piłkarzem urodzonym na terenie USA, który występował w najwyższej lidze europejskiego kraju, chociaż to raczej kwestia umowna i życzeniowe myślenie Amerykanów, bowiem Holandia nie miała zwartej ligi do lat 50. XX wieku. Nie ulega natomiast żadnej wątpliwości, że miał własny ruch kibicowski, który ustawiał się po tej samej stronie boiska, na której grał ich idol. Na Het Houten, „Drewnianym stadionie”, którego Ajax używał od 1907 roku, znany był ze swojej szybkości, dryblingu na prawym skrzydle i celnych dośrodkowań. Był ikoną i dżentelmenem, który nigdy nie faulował przeciwnika.
Z całą pewnością sympatii nie zaskarbił sobie jednak u gospodarza klubowych obiektów, o czym opowiadał Evert Vermeer w albumie wydanym na 90-lecie Ajaxu. – Boisko AFC znajdowało się za boiskiem Ajaxu. Jeśli podczas treningu chłopców dopadał złośliwy nastrój, „przypadkiem” kopali piłki wprost z okna szatni Ajaxu. Po jednym wyjątkowo dobrze wymierzonym strzale Hamel nie zdążył umknąć i z bliska zapoznał się z łapami Ajaxowego ogrodnika.
Gdy w sierpniu 1929 roku poślubił Johannę Wijnberg składając przysięgę w lokalnej synagodze, wszystko wskazywało na to, że para wchodzi w najlepszy okres swojego życia. W 1930 roku zanotował ostatnią asystę dla Ajaxu, przy pierwszym golu w wygranym 6:0 pojedynku z Koninklijke HFC. W tym samym spotkaniu uszkodził jednak kolano na tyle poważnie, że więcej meczów w seniorskiej kadrze już nie zagrał.
Eddy Hamel wystąpił w oficjalnych spotkaniach Ajaxu 126 razy, zdobywając osiem bramek. W klubie spędził niespełna dekadę, pomiędzy 1922 a 1931 rokiem. Po dwuletniej przerwie zakotwiczył na chwilę w Alkmaar i rybackiej wiosce Volendam, gdzie został trenerem Alcmarii Victrix i innej drużyny niższego szczebla, która czasem rozliczała się ze swoim szkoleniowcem rybami. Nierzadko Hamel wracał z pracy pociągiem wioząc koszyk organicznej waluty w postaci węgorzy i śledzi, czym złościł współpasażerów zmuszonych do długotrwałego zapoznawania się z zapachem jego wypłaty. Wypłaty zasłużonej, bo zespół, który nigdy niczego nie wygrał, pod wodzą Hamela dwukrotnie sięgał po tytuł katolickiego mistrza Holandii w rozgrywkach organizacji, która w 1940 roku rozkazem okupanta została zlikwidowana i włączona w struktury Holenderskiego Związku Piłki Nożnej.
Wciąż reprezentował także Ajax, występując w jego drużynie oldbojów.
***
Osiem miesięcy po rozpoczęciu II wojny światowej Niemcy rozpoczęli okupację Holandii, ale już wcześniej przez ulice niespełna milionowego Amsterdamu przeszła pierwsza fala antysemityzmu. Gdy pojawili się tutaj naziści, żydzi zostali wykluczeni z działalności w klubach sportowych. Hamel formalnie nie mógł trenować. Dzielnica żydowska – mekka fanów Ajaxu – zostaje zamieniona w ghetto. Domy stały się ich więzieniem.
Kamp Westerbork w pobliżu Westerborku i Hooghalen rozpoczął swoją działalność 1 lipca 1942 roku, będąc niemieckim obozem przejściowym dla wywożonych do obozów zagłady Żydów. Niespełna cztery miesiące później – 27 października – w raporcie policyjnym odnotowane jest aresztowanie Hamela. Musiał wówczas oddać swój majątek. Miał przy sobie 21 holenderskich guldenów i 28 centów. Mógłby za to wówczas kupić 236 numerów popularnego dziennika „De Telegraaf”.
Dwaj funkcjonariusze z wydziału ds. żydów miejscowej policji zainteresowali się Hamelem, ponieważ ten pokazał się publicznie „sich ohne judenstern”, czyli bez gwiazdy Dawida na ramieniu. Choć powiedział swoim oprawcom, że urodził się w Nowym Jorku, a służbowo zajmował się szkoleniem w klubie sportowym, nie miał dokumentów, które mogłyby potwierdzić jego życiorys. Paszport, z pozoru nieistotny dokument, którym w tamtych czasach nie do końca się przejmowano, zdecydował o jego losie. Żydzi o brytyjskim bądź amerykańskim pochodzeniu byli bowiem dla Niemców walutą, przechowywaną w mniej surowych warunkach, wymienianą na niemieckich jeńców wojennych.
Po pobycie w przekształconym na tymczasowy areszt teatrze Hollandsche Schouwburg, trzy dni później wysłano go wraz z dziećmi – 5-letnimi bliźniętami Paulem i Robertem – do Westerborku. Rodzina dołączyła tym samym do jego żony, którą przewieziono tutaj w połowie tego samego miesiąca. Ulokowano ich w baraku 35, przeznaczonym dla ludzi planowanych do internowania, by później, w listopadzie, przyznać im miejsce w czterdziestce trójce. Obóz był zaprojektowany w taki sposób, by nie wzbudzać niepokoju. Wewnątrz działał kabaret, szpital, koncertowała orkiestra a w każdą niedzielę więźniowie mogli dwukrotnie rozegrać mecz piłkarski. Naturalnym wydaje się, że Hamel musiał uczestniczyć w takich rywalizacjach.
***
29 stycznia 1943 roku, na zaśnieżone perony Auschwitz-Birkenau wtoczyła się lokomotywa, która wyruszyła z Westerborku 36. godzin wcześniej. Ciągnęła za sobą wagony towarowe z 659 więźniami pozbawionych jakiegokolwiek posiłku. Z jednego z nich wysiadł Hamel wraz z rodziną. W brudnym, przemoczonym i przemarzniętym płaszczu, pod którym ukrywał wysportowane ciało nie przypominał już jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. Tym samym pociągiem do Auschwitz dotarł Greenman, który zdołał udowodnić swoją angielską tożsamość, jednak odpowiednie dokumenty dostarczono za późno, by zatrzymać deportacyjną machinę.
Po selekcji na rampie kolejowej zaledwie 50 mężczyznom, w tym Hamelowi i Greenmanowi oraz 19 kobietom pozwolono nadal żyć. Anglikowi wytatuowano numer 98288. Wszystko wskazuje na to, że Hamel otrzymał kolejny – 98289. Reszta transportu, niespełna 600. osób, ojcowie, matki, ich córki i synowie, zostali odesłani do komór gazowych do natychmiastowej eksterminacji. Wśród nich były rodziny Hamela i Greenmana.
Przez następne tygodnie obaj podtrzymywali swoje życie jedząc zdobyte okazjonalnie kawałki chleba lub porcje surowych ziemniaków, których głodowe racje z dnia na dzień były przez nazistów zmniejszane. Największym deficytem pokarmowym był jednak dostęp do wody pitnej. W zajmowanym przez tysiąc więźniów baraku, Hamel i Greenman zajmowali najwyższą pryczę, na trzypoziomowym drewnianym stelażu. O materacu mogli jedynie pomarzyć.
„Tam było więcej powietrza, a jeśli przechodził kapo, to cię nie widział. Początkowo na deskach na górnej pryczy leżało nas ośmiu, ale zabierano coraz więcej ludzi i w końcu zostało nas tylko trzech. Dwóch musiało leżeć z nogami wystającymi poza obręb legowiska, więc nie było łatwo spać. Eddy i ja często ocieraliśmy się plecami. Miał bardzo ciepłe ciało a nam było ogromnie zimno.” – przeczytać można we wspomnianej książce Kupera. W lutym i marcu 1943 roku średnia temperatura oscylowała w granicach -30 stopni Celsjusza.
***
Kwiecień 1943 roku. Dzień selekcji.
Od samego rana niemieccy żołnierze robili przegląd więźniów. Przy stole siedział esesman i po prostu spoglądał na ciało. Zdrowi odsyłani byli na prawo. Niesprawni – na lewo.
Hamel niepokoił się od samego rana, bo miał ropień w ustach. Napuchnięta warga zdradzała jego niedyspozycję. Greenmanowi machnięto, by poszedł w prawą stronę pokoju. Stojącemu za nim Hamelowi ręką wskazano lewy kierunek…
„Ta fatalna chwila… Myślałem, że zabiorą go do szpitala, ale nigdy go już nie zobaczyłem. Dopiero po kilku miesiącach zdałem sobie sprawę, że tam naprawdę gazują ludzi.”
***
Za datę śmierci Hamela uznaje się 30 kwietnia 1943 roku, jednak faktycznie zmarł on nieco wcześniej. Personel SS zazwyczaj czekał do ostatniego dnia miesiąca, by zamknąć swoje rejestry, które później niszczono w trakcie ewakuacji po zbliżającej się wojennej klęsce Niemiec. Holenderskie akty zgonu wymagają jednak, by podać w nich konkretną datę, zatem w tym przypadku ma ona charakter symboliczny.
„Warunki, w których przebywaliśmy, zmieniały nas w inne osoby, ale nie wszystkich. Niektórzy pozostali praktycznie tacy sami jak w dniu przybycia. Eddy Hamel zawsze był dżentelmenem.”